20 czerwca 2007

Azumi


Obejrzałem dwie części japońskiego filmu „Azumi”. Dziewczyna po mistrzowsku siecze mieczem i pod koniec pierwszej części zabija 200 przeciwników. Robi wrażenie.

15 czerwca 2007

Galeria w przygotowaniu

Postanowiłem od czasu do czasu wrzucić kilka fotek, bo ciągle słyszę, że ktoś koniecznie musi zobaczyć, czy się nie zmieniłem przez ostatnie lata… Cóż… Pewnie się trochę zmieniłem…
Fotki będę wrzucał na Flickr lub na Picasę. Jeszcze nie ma tam nic ciekawego, bo muszę się w końcu zebrać, poprzebierać zdjęcia i wrzucić je na serwer. Ciepliwości…

10 czerwca 2007

630 lat Grabownicy Starzeńskiej

Wczoraj w Grabownicy hucznie obchodzono 630-lecie wsi (co prawda rocznica wypada w październiku, ale pewnie to nie koniec obchodów). Występy, konkursy, festyn do późnej nocy… Wspaniała zabawa, na której nie byłem. Rano musiałem wyskoczyć do Sanoka, a od południa kosiłem trawę, podlewałem, myłem, trzepałem, zamiatałem, sprzątałem i segregowałem śmieci... Oczywiście nie zrobiłem wszystkiego, co zaplanowałem, choć jeszcze o północy próbowałem zachęcić Sunię, aby łaskawie weszła do domu… Dałem sobie w końcu spokój — znowu postanowiła spędzić noc na zewnątrz.
Dlaczego tak fajnie spędziłem sobotę? Ola wyjechała do koleżanki do Niemiec, więc zostałem sam na gospodarstwie.
Ponieważ w ubiegłym tygodniu złamałem sztychówkę, byłem w Zielonej Oazie i kupiłem nową, całkiem zgrabną za 16,50 zł, a przy okazji nowy sekator, który bardzo się przydał do przycięcia derenia, który zbyt przysłaniał krzak róży.

Zapewne niektórych ciekawi, co dalej z moim kolanem. Zakończyłem zabiegi i myślę, że dobrze mi zrobiły. Niestety dokładnie w tydzień po zakończeniu rehabilitacji, zaczęło mnie boleć… drugie kolano — lewe, a czasami miałem wrażenie, że bolą oba. Po prostu odlot… Tym razem nie czekałem na taki ból, którego nie będę mógł znieść i od razu poszedłem do lekarza, którego nie zastałem: Nie, pani doktor już dziś nie będzie. Świetnie. Następnego dnia pokuśtykałem jakoś do pracy i zaraz po powrocie do domu znowu uderzyłem do przychodni. Znowu źle trafiłem — akurat był to dzień szczepień i badań dzieci. Poczekalnia była pełna rodziców z płaczącymi dziećmi, a wśród nich kręciła się spora grupa osób, które czekały na odebranie recept. Byłem jedyną osobą, która chciała uzyskać pomoc… W ogólnym zamieszaniu zdołałem się jakoś zarejestrować i pół godziny po oficjalnym zakończeniu pracy przychodni zostałem przyjęty. Mam dwa nowe leki (żel i zawiesinę o smaku tynku) — zobaczymy, co będzie dalej…